Mussolini, święty Idzi i wulkanologia
16 czerwca 1923 r. eksplodował bok starego krateru Etny, ponad tysiąc metrów poniżej szczytu. Nawet Rzym, dotąd rzadko zainteresowany Sycylią, dostrzegł powagę sytuacji.
Wezuwiusz jak memento wisi nad trzymilionową aglomeracją, ale daje od siebie odpocząć. Prawie wymarli świadkowie, pamiętający zniszczenie miasteczek Massa di Somma i San Sebastiano w ostatniej erupcji, gdy grad dymiących kamieni obrócił w złom także 88 maszyn z amerykańskiej 340 Grupy Bombowej – w sumie więcej, niż dosięgło Luftwaffe. Niemal wchłonięty przez zieleń wulkan nie traci sił na czcze pogróżki i pozwala turystom bezkarnie spoglądać w gardziel.
Czym innym jest Etna niedająca sobie chwili wytchnienia. Brudzi pranie i zaśmieca ulice aż w Reggio di Calabria po drugiej stronie cieśniny, wstrząsa ziemią i budynkami, dymiąc w dzień i żarząc w ciemności. Grecy, a po nich Rzymianie, wykorzystali ją jako scenografię dramatów w taormińskim amfiteatrze, z efektownym warkoczem wyziewów nad sceną.
Mimo wszystko trudno szukać u mieszkańców podnóża Etny śladu traum i przerażenia. Bestia jest oswojona;...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta